Jak uratować nieudane wino domowe
Kiedy efekt finalny naszych starań o przyzwoite wino domowej roboty nie spełnia naszych oczekiwań, nie powinniśmy się go pozbywać. Niepokojąca oznaka na powierzchni nie musi oznaczać groźnej choroby wina, a jego smak, barwę i aromat można poprawić. Jak to zrobić?
Pomimo naszych starań i pomimo poświęconego czasu, może się zdarzyć, że nie dopatrzyliśmy należycie któregoś z etapów tworzenia się wina i na jego powierzchni w naczyniu fermentacyjnym widzimy niepokojące zmiany. W zasadzie powód do zmartwienia będziemy mieć tylko w jednym przypadku – kiedy na powierzchni pojawi się pleśń. Wtedy należy zareagować w jednoznaczny sposób – wylać zawartość, a naczynie bardzo dokładnie odkazić. Pamiętajmy, że nie wolno do tego celu użyć wrzącej wody – grube szkło nie jest przystosowane do skokowych zmian temperatur i na domiar złego pęknie nam balon na wino.
Inaczej będzie, jeśli na powierzchni pojawi się warstwa oleistego osadu. Co może być tego przyczyną? Zmielone pestki owoców zawierające oleiste składniki lub substancje używane przy konserwacji owoców suszonych (na przykład rodzynek, żurawiny, śliwek). Te ostatnie powinny być usunięte wcześniej przez dokładne sparzenie powierzchni suszonych składników gorącą wodą. W praktyce jednak trudno jest tego dokonać skutecznie bez zbytniego „rozgotowania” owoców. Jeśli nasze wino ma bezpośredni kontakt z tego typu zawiesiną, za pomocą wężyka igielitowego spod niepożądanej warstwy ściągamy wino do tymczasowego, innego naczynia. Baniak należy oczyścić z resztek oleistych substancji, umyć i napełnić uzdrowionym w ten sposób winem.
Zdarzyć się może, że winu pomagać musimy już na początku fermentacji. Kiedy nie widzimy, żeby drożdże pracowały (w rurce fermentacyjnej poziom wody jest niezmienny, a powinny go zaburzać wydostające się banieczki dwutlenku węgla), potrzebna będzie nasza interwencja. Drożdże mogły nie namnożyć się odpowiednio przed wlaniem ich kolonii do moszczu owocowego lub zbyt wysokie stężenie cukru zahamowało ten proces. Aby uniemożliwić w tym wypadku przejęcie inicjatywy przez drożdże dzikie, trzeba do wina dostarczyć nową porcję namnożonych drożdży winnych szlachetnych. Dobrze jest skorzystać z tak zwanych drożdży aktywnych, które będą gotowe jako antidotum niemal natychmiast, zamiast przygotowywać nową matkę drożdżową, co trwa 2-3 dni.
Nieco inna sytuacja może mieć miejsce w trakcie tzw. fermentacji burzliwej. W tym czasie temperatura nastawu jest wyższa, a na powierzchni zbiera się piana. Jeśli wbrew zaleceniom poziom wina w baniaku jest zbyt blisko rurki fermentacyjnej a na dodatek stężenie cukru zbyt duże, nasz nastaw będzie wydostawał się przez rurkę na zewnątrz. Wtedy pomóc winu może ochłodzenie temperatury nastawu – w tym wypadku przyda się wanna z zimną wodą, w której umieścimy naczynie z winem. W tym czasie rurkę fermentacyjną może zastąpić warstwa gazy szczelnie przymocowana do wylotu balonu.
Kiedy wino wbrew naszym staraniom nie spełnia wymaganych oczekiwań smakowych, na przykład jest „puste” w smaku – ze zbyt dominującą, jednostajną nutą – czy jest zbyt słodkie lub wytrawne, nic nie stoi na przeszkodzie, by zmieszać je z innym winem naszej roboty. Łączenie win w różnych proporcjach to kupażowanie, a przepisów na udane połączenia jest tyle, ilu winiarzy się tym zajmowało. Tu, w przeciwieństwie do przepisów na konkretny wyrób alkoholowy, panuje pełna dowolność w doborze proporcji czy propozycjach łączenia różnych owocowych smaków. W zależności od upodobań możemy kupażować tak, by uzyskać np. wino różowe (na przykład przez połączenie wina białego i niewielkiego dodatku wina wiśniowego, które nada nie tylko kolor, ale i cierpkość w smaku – pod warunkiem że ma odpowiednią kwasowość wyczuwaną przez nasze kubki smakowe). Podczas kupażowania niezmiernie ważne jest, by łączyć składniki, w których ustała już fermentacja. Pewność tego będziemy mieć, gdy ten proces zakończymy za pomocą dodatku pirosiarczynu potasu. Drożdże, z racji, że należą do bardzo żywotnych organizmów, mogą zostać również zneutralizowane przez działanie temperatury – wysokiej (pasteryzowanie wina w temp. 70°C) lub niskiej (wymrażanie). Jeśli zadziałamy nieskutecznie, w kupażowanym winie ponownie wznowi się fermentacja – dlatego konieczne będzie obserwowanie tego, co dzieje się w zakorkowanych butelkach wina ze zmieszanymi smakami.